sobota, 27 października 2012


TangoCoaching™ – czy moja metoda się sprawdza?

 Kilka dni temu miałam okazję udzielić wywiadu na temat mojej autorskiej metody pracy – TangoCoaching™. Jednym z tematów poruszonych podczas rozmowy było to, jak we mnie tworzyły się podstawy TC™ i jak opracowałam fundamenty czegoś, co można nazwać „selekcją” emocji. Stosując połączenie tango z elementami coachingu, przekonałam się, że TC™ może być złotą metodą…

…na poznanie siebie
Już kilka lat temu odkryłam, jak wiele emocji może wzbudzać w człowieku tango. Muzyka tanga jest bardzo zmienna jeśli chodzi o nastroje. To dosłownie emocjonalny rollercoaster – podczas jednego utworu tańczy się smutek, by za chwilę wyrazić złość, euforię, radość czy nostalgię. Pamiętam, że z chwilą, gdy to odkryłam, tango stało się dla mnie możliwością wzmacniania inteligencji emocjonalnej, czyli obserwowania swoich uczuć, nauką ich rozumienia i akceptacji, a przede wszystkim okazywania, przeżywania czy uwalniania. Taniec okazał się bardzo bezpieczną przestrzenią do takich eksperymentów. Dlaczego? Dlatego że dopuszczalne są wielokrotne próby, które – jak to próby – mogą zakończyć się sukcesem lub porażką. Często utwór trwa tylko kilka minut i nawet jeśli jakaś emocja nas przerazi albo okaże się za trudna, zawsze możemy dosłownie i w przenośni powiedzieć STOP, bo to tylko taniec. 

…na poznanie innych
Innym wartościowym aspektem TangoCoaching™ jest także budowanie więzi z partnerem. Przecież inaczej tańczy się, kiedy wspólnie dostrajacie się do swoich emocji i razem je wyrażacie. Często obserwuję pary po prostu tańczące i te, które płyną po parkiecie. I nie zależy to, według mnie, od ich umiejętności czysto technicznych, czy ilości znanych figur i kroków. Bardziej chodzi o to, że w tangu niektórych par widać współdzielenie odczuć. Mogą one być podyktowane zarówno muzyką, miejscem, aktualnym stanem psychofizycznym i oczywiście tym, czy potrafią je pokazać partnerowi, by następnie wspólnie wytańczyć. Wtedy wystarczy kilka figur, by poczuć smak prawdziwego tanga. Może to być szczególnie piękna nauka dla par, które żyją ze sobą na co dzień. Tańcząc tango mają szansę wzbogacić swoją komunikację, lepiej zrozumieć potrzeby swoje i partnera, zbudować zaufanie i wzmocnić poczucie bezpieczeństwa. To wszystko bierze swój początek w doświadczanych w danej chwili uczuciach i emocjach, to one informują o tym, co się w nas dzieje i są swoistym kompasem naszych myśli, które kierują dalej ludzkimi zachowaniami. Taka samoświadomość w życiu codziennym może otworzyć drogę do zmiany swoich postaw oraz selekcji uczuć, które chcemy odczuwać w różnych sytuacjach.

…na budowanie relacji
Innym ciekawym doświadczeniem jest to, że często ten sam utwór inaczej zatańczy się z różnymi partnerami i – tak jak w życiu - każdy człowiek wzbogaca nas o coś innego, pozwala odkrywać niekiedy nowe aspekty siebie, niespotykane dotąd emocje i różny stopień wrażliwości. Wówczas stoimy w obliczu nowego wyzwania, gdyż musimy z partnerem nawiązać nić porozumienia i - co najważniejsze -  starać się z nim współdziałać.

A więc zachęcam Ciebie do wykorzystania Tanga jako narzędzia samorozwoju, wzmacniania swojej inteligencji emocjonalnej i nauki komunikacji. Jeśli już tańczysz, choćby w stopniu początkującym, przy następnym tangu zwróć uwagę na siebie, swoje emocje i tę wspólną przestrzeń, którą tworzysz z partnerem… Co czujesz? Czego doświadczasz? Gdzie doświadczasz tego w swoim ciele? Czy razem z partnerem tańczycie tę sama emocję lub podobną?  Bardzo ciekawi mnie, jak zmieni się Twoje tango, kiedy oprócz kroków skupisz się właśnie na tym emocjonalnym aspekcie... Kiedy się już na to zdecydujesz, napisz do mnie, takie wrażenia też warto współdzielić:)

piątek, 5 października 2012

Odrobina wspomnień, czyli ile razy można zatańczyć pierwsze tango?



Ostatnio, kiedy rozmawiałam z koleżanką o nadchodzących warsztatach z Pablo, padło rzucone mimochodem pytanie, czy pamiętam swoje pierwsze tango zatańczone na milondze. I już chciałam odpowiedzieć „Oczywiście, że tak”, kiedy to uświadomiłam sobie, że moje pierwsze tango miało miejsce dwa razy:).

A było tak…
Pamiętam jak dziś , że powtarzałam sobie w głowie jak mantrę: „daj się prowadzić, daj się prowadzić…”, choć do końca jeszcze nie wiedziałam co to w ogóle oznacza;) Miałam na szczęście przyjemność tańczyć z bardziej doświadczonym partnerem, który tolerował moją odrobinę przerażenia i momentami za dużą samodzielność (zawsze miałam do tego naturalny talent:)). I w ten oto raczej standardowy, jak na osobę początkującą sposób, krzyżyk i pierwsze ocho zostały przeze mnie odtańczone. Pomimo całego strachu i podekscytowania zarazem, pamiętam jak odniosłam już wtedy wrażenie, że ten taniec jest naprawdę inny niż tańce towarzyskie, które wówczas ćwiczyłam. I że może w nim chodzić o coś innego, o tę frajdę z samego tańczenia i bycia we wspólnej przestrzeni z kimś innym oraz lepszego lub gorszego, ale dogadywania się w sensie tanecznym. To było miłe uczucie, że jest taki taniec, w którym można popełniać błędy, można być sobą i akceptować to samo u innych, a jednocześnie dobrze się bawić i żeby nie było, tańczyćJ To był chyba właśnie ten moment, w którym pokochałam tango i poddałam się jemu, porzucając systematycznie inne tańce. Już wtedy wiedziałam, że jest to przestrzeń dla ducha, emocji i umysłu. Te cztery aspekty są dzisiaj fundamentem mojej pracy w metodzie TangoCoaching.

Drugi „pierwszy raz”
Szczerze przyznam, że w tym drugim wypadku nawet nie pamiętam partnera, z którym wtedy tańczyłam;). Mój umysł wyłączył się na rzeczywistość, miałam wrażenie jakbym na chwilę miała możliwość spotkania się sama ze sobą, w przestrzeni którą udało mi się stworzyć razem z partnerem. Ponieważ akurat w moim przypadku jest tak, że samoświadomość, poznawanie siebie, swoich emocji, myśli, słabych i mocnych stron, to coś, co uwielbiam, wtedy zrozumiałam, że tango może być fenomenalną formą bycia ze sobą i poznawania siebie. To możliwość medytacji w ruchu, która regeneruje zarówno ciało jak i umysł. Stan taki przez parę lat próbowałam osiągnąć siedząc w pozycji lotosu;) Niestety ta ostatnia forma okazała się być zupełnie nie dla mnie, bo ja potrzebuję być w ruchu… Tango okazało się więc rozwiązaniem idealnym.

Co mi to dało?
Dzisiaj widzę jak te dwa doświadczenia wpłynęły na moje dalsze pojmowanie tańca. Dzisiaj elementy tanga wykorzystuję, by innym pokazywać drogę do swego wnętrza, do umiejętności ufania sobie, innym i światu, który nas otacza. Także do tworzenia relacji opartych na szacunku i zrozumieniu, na komunikacji, która prowadzi do tworzenia, a nie do niszczenia siebie nawzajem.

A jakie są Wasze doświadczenia związane z pierwszym tango? Powspominacie ze mną jesienną porą?:)

„Masz tylko jedno życie. Znajdź czas, by być szczęśliwy