niedziela, 1 lipca 2012

Po warsztatach: piękno w naszej głowie


Nie przygotowałam wpisu przez dłuższy czas. Tak pochłonął mnie wspaniały wyjazd warsztatowy do Gąsek, z którego wrażeniami chcę się z Wami podzielić.
RAJ

Tu
Jestem ptakiem
Najpotrzebniejszym
Bez mojego śpiewu
Ten raj nie byłby rajem
Wygnanie
Nie byłoby wygnaniem

Tu
Moje niedoskonałość
Jest obietnicą rozpoczętego dzieła
Nie karmi mnie lękiem o brzydotę
Tu
Nie ma brzydoty

Z tomika wierszy „Drzwi obiecane” Beata Skulska-Papp

Takim wierszem pożegnała nas właścicielka domu gościnnego Makarena, w którym spędziłyśmy siedem cudownych dni, dedykując go nam wszystkim razem i każdej z osobna.

I kiedy myślę już o tym wyjeździe z pewnej perspektywy (to niesamowite jak ten czas płynie), to jest to dla mnie zawsze najbardziej magiczny proces, który wydarza się na takich wyjazdach. Kobiety pięknieją, rozkwitają niczym pąki podlewanych kwiatów. Twarze stają się zrelaksowane, zupełnie naturalnie pojawia się na nich uśmiech, problemy rodziny, pracy itp. przestają na ten czas istnieć.

Niby tylko tańczymy, uczymy się kroków i zapamiętujemy choreografię, jednak właśnie gdzieś na drugim planie dzieje się ten inny proces – przełamywania swoich ograniczających przekonań, dawania sobie prawa do błędów, akceptacji swojej niedoskonałości i cierpliwe dążenie do doskonałości. A to wszystko w atmosferze kobiecego wsparcia…

Jaka jest tajemnica tego procesu? Myślę, że bardzo prosta. Przez te kilka dni, w oderwaniu od codzienności, dajemy sobie czas tylko dla siebie, uwagę kierujemy na swoje potrzeby. Przez ten czas nic nie trzeba, nie istnieje słowo „muszę” tylko „chcę”, nasze rozćwiczone ciała głośniej komunikują się z nami, np. pod postacią zakwasów, które lubię nazywać formą podziękowania od mięśni, że zostały wreszcie użyte tak jak trzeba;). Ale także łatwiej dostrzegamy, gdzie tworzą się napięcia i blokady, i od razu uczymy się je likwidować… Sekret tkwi w dostrojeniu się do siebie, bo inaczej nie da się zatańczyć tego fascynującego tańca jakim jest tango…

Mówi się o tym, że tango to najwyższa forma komunikacji. Moim zdaniem również tej bezcennej: komunikacji z samą sobą.
Powstaje więc kluczowe pytanie: czy na co dzień to dostrojenie jest możliwe?

Po powrocie nachodzi mnie taka refleksja: co zrobić, by ten stan utrzymać jak najdłużej? Pamiętam, że kiedyś i ja wracałam z takich tygodniowych wyjazdów,pełna energii i nadziei na spektakularne zmiany. Chciałam wprowadzić wszystko to, czego się nauczyłam w życie… i niestety po kilku tygodniach okazywało się, że życie codzienne niestety nie daje mi tyle możliwości, bym mogła robić wszystko co zaplanowałam każdego dnia, wiec rezygnowałam, tracą nadzieję na trwałe zmiany…
I potem przyszedł do mnie cytat Ewy Foley:
Szukaj w życiu małej różnicy, która uczyni tę wielką różnicę!

I faktycznie zmieniłam swoją filozofię z „wszystko albo nic” na „chociaż jedną małą rzecz codziennie.” Na początku mój wewnętrzny krytyk dość mocno wyśmiewał mnie z tych, dla niego nic nie znaczących, drobiazgów, jednak z czasem nawet i on zaniemówił. Nie zorientowałam się nawet, kiedy przyszły zmiany.

Dzisiaj sama przekazuje dalej tę filozofię i przekonuję Panie, że na duży sukces składa się wiele małych kroków, że by dostrzegać w przyszłości taką różnicę na co dzień, wcale nie trzeba codziennie pięć godzin tańczyć i ćwiczyć. Czasami wystarczy chwila, ale każdego dnia, dla siebie, może kilka oddechów energetycznych, może kilka powitań słońca albo dwa-trzy razy przetańczony układ, albo tylko i wyłącznie haczyk tangowy i tworzenie silnej postawy (jak pozycja góry w jodze), by nasz umysł się na chwile zatrzymał, zresetował, a przez to miał ta przestrzeń na dostrzeganie piękna w sobie i dookoła siebie.
Nawyk tworzy się przez wiele dni, miesięcy, ważne jest by wzmacniać go odrobinę każdego dnia. Czasami wystarczy tylko chwila dla siebie, by dzień zaczął wyglądać inaczej.
Ktoś w międzyczasie nazwał mnie nietypowym nauczycielem tańca, bo nie uczę tylko kroków i techniki, jednak dla mnie to jest właśnie sedno całej mojej pracy, którą nazywam TangoCoaching. Nie jesteśmy tylko ciałem. Ciało i umysł są ze sobą ściśle połączone i często rozwój jednego będzie wspierał rozwój drugiego elementu. Do tego dochodzą nasze emocje i przekonania, które także w tej metaforze tańca dają się odkryć, zrozumieć i zaakceptować, być może nie od razu, bo jest to proces, jednak zasłona podświadomości trochę zostaje odkryta.

Piękno jest w każdej z nas, nauczmy się je widzieć każdego dnia, nie tylko na wyjeździe! Tak jak opowiadał nam Jacek, trener śmiechu, na wykładzie ze szczęścia (o tym w następnym wpisie), to my decydujemy o tym, jakie znaczenie nadamy różnym sytuacjom, to my mamy wybór naszych myśli! Według mnie nasze piękno też jest w naszej głowie.

A na zakończenie jeszcze wpis tej samej autorki (Beaty Skulskiej-Papp) do księgi pamiątkowej Makareny.
Przecież drzewa i kamieni widzą moje piękno,
Czemu ja nie widzę,
Czemu przepraszam świat, że jestem wciąż nie taką,
Jaką mnie wymarzył.
Niech więc drzewo i kamienie zastąpią moje oczy,
Bym mogła czynić dobro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Masz tylko jedno życie. Znajdź czas, by być szczęśliwy