piątek, 9 marca 2012

Ja Kobieta. I tango.

Chciałam napisać do Was z okazji dnia Kobiet. Codziennie jednak możemy ustanowić sobie taki dzień. Życzę więc każdej z Was, by poznała swoją definicję kobiecości i odważnie chciała ją realizować w życiu, niezależnie od ilości wzlotów i upadków.

Akceptacja i poznanie siebie, a nie rywalizacja i ciągłe gonienie za ideałami piękna, jest kluczem do realizowania swojej prawdziwej kobiecości.
Jesteśmy silne, jesteśmy piękne i wyjątkowe, według mnie nie ma potrzeby udowadniać tego, na każdym kroku, dążąc do modnej teraz stuprocentowej niezależności… Ja doświadczam tego w każdym kroku mojego tangowego życia, choć musiałam do tego dojrzeć:)
Ostatnio mój dobry znajomy zadał mi pytanie, co mnie w tym tangu tak kręci… Nie musiałam się długo zastanawiać, tylko prawie automatycznie odpowiedziałam… „w Tangu mogę być sobą, 100% Kobietą i dzięki temu doskonale równoważę to, że w dzisiejszym świecie czasami muszę sama o siebie walczyć.”- nie wiem czy to ostatnie zdanie brzmi zachęcająco?
A oto jak ją widzę…
Dzisiejsze czasy wywróciły stereotypy do góry nogami. Dzisiaj kobiety z powodzeniem wykonują prace męskie, zarabiają godziwe pieniądze, są w stanie same naprawić cieknące krany, nawet zmienić koło w samochodzie, a jak nie potrafią, to doskonale wiedzą, po jaką pomoc zadzwonić. I nawet jeśli mężczyźni „fachowcy” powątpiewają w nasze umiejętności, to tym bardziej nas motywują, byśmy zgłębiły tajniki danego fachu i im pokazały, że potrafimy. Im bardziej jesteśmy niezależne tym bardziej czujemy się bezpieczne i mam na sobie pancerz, który ma nas uchronić przed zranieniem… lecz gdzie jest granica?
Kobieta w tangu jest trochę inna... jest delikatna, wrażliwa i nie wstydzi się tego. Wręcz przeciwnie, wie, że to jest jej prawdziwa siła. Im bardziej zaufa i podda się prowadzeniu mężczyzny (tutaj oczywiście musi dać mu prawo wyższości:) tym piękniejszy jest ten taniec. A mężczyznom, którzy dostają takie zaufanie chce się bardziej starać i doskonalić. W końcu ich naturalną potrzebą jest zaopiekować się nami Kobietami… Opiekować się nie oznacza tu zdominować i ubezwłasnowolnić, zagonić do tzw. garów i naszym kosztem podbudowywać własne ego… Opiekować znaczy się wspierać, dawać poczucie bezpieczeństwa i umożliwiać jej rozkwitnięcie, wydobycie jej piękna na zewnątrz, całego jej potencjału. Wtedy i on rozkwita, bo czuje się potrzebny, bo wie, że „spełnia swoje ewolucyjne funkcje”. Czyż w takich warunkach niejedna z nas nie chciałaby funkcjonować także w życiu codziennym?
Nie oznacza to wszystko, że w tej wspólnej przestrzeni Kobieta jest bierna i podporządkowana, nic bardziej mylnego! Przede wszystkim może wspomóc mężczyznę swoją cierpliwością i akceptacją w procesie uczenia się. Przecież nie od razu musi mu taka „forma” wyjść. Raczej rzadko wychodzi od razu, jeśli jednak po pierwszej jego nieudanej próbie, Kobieta od razu przejmuje pałeczkę i poucza, poprawia, mówi co robić, pokazuje swoje niezadowolenie, to sama sobie od razu odbiera szansę na świetne tango. Od razu mówi trochę w ten sposób: „nie wierzę, byś był w stanie spełnić moje potrzeby.” Co na męskie ego działa rujnująco, a samospełniające się proroctwo Kobiety potwierdza jej przekonanie: „Dzisiaj nie ma już prawdziwych mężczyzn, którym można zaufać!”
A może tak dać mu większą szansę, zaufać jego potencjałowi i możliwościom? A może sprawdzić, co SAMA możesz zrobić, by stworzyć przyjazną przestrzeń? Być może odrobinę więcej Twojej równowagi uniemożliwi mu poprowadzenie Ciebie w tę magiczną przestrzeń tanga, być może Twoje przekonanie, że oboje jesteście odpowiedzialni za tę całość…
Kobieta może ozdabiać ten taniec, może akcentować ozdobnikami muzykę, którą słyszy, może naprawdę wykazać się swoją indywidualnością i niezależnością, jednak głównie w strukturze, którą tworzy partner. Choć i może mu zaproponować coś od siebie, zmienić nieco bieg tego schematu, jednak nie myśleć za niego, być po prostu w tu i teraz i czuć siłę płynącą ze swej kobiecej natury…
Kiedy obserwuję Kobiety, które uczą się tańczyć ze swoimi życiowymi partnerami, to bardzo często widzę jak w tym tańcu działają swoimi naturalnymi schematami. Wtedy często proszę je, by dały sobie szansę i pozwoliły partnerowi uczyć się w swoim tempie, że to się opłaci… Aż niesamowite jest to, jak te, które zaufają, pięknieją na parkiecie.I jakie są dumne ze swoich partnerów… Te, które pozostają w swoich schematach często twierdzą, nie, ten taniec nie jest dla nas… Mój mężczyzna się do niego nie nadaje, i znowu przejmują stery, choć często w głębi duszy pragnęłyby być delikatnymi Kobietkami, które nie muszą mieć całego świata na swojej głowie;)
By to było możliwe, kłania się pytanie o poczucie własnej wartości nas Kobiet, jak często ta nasza niezależność wynika z chęci pokazania sobie samej, że jesteśmy wartościowe, że zasługujemy w życiu na szacunek.
Przecież to, że to mężczyzna nadaje po części bieg twojemu tangu wcale nie oznacza, że Ty jesteś gorsza, wręcz przeciwnie, znasz swoją wartość i nie masz potrzeby pokazywania jej całemu światu. Wystarczy, że Ty o niej wiesz. To, że mężczyzna proponuje pewne ramy to nie oznacza, że Ty nie masz już nic do powiedzenia. Wręcz przeciwnie, z wolną głową możesz wyrazić dużo więcej. Im bardziej jesteś pewna siebie, tym mniejsze twoje poczucie, że ktoś Ci zagraża, ktoś Cię ogranicza.. Może paradoksalnie możesz mieć dopiero wtedy poczucie, że wiesz, że żyjesz, ufając sobie, mężczyźnie i światu… W tu i teraz, smakując każdą chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Masz tylko jedno życie. Znajdź czas, by być szczęśliwy